Wspomnienie Mike’a Jeffery’ego – 50 lat później by Roger Smith "Ready Steady Gone!" (udostępnienie)
Oryginalna publikacja: https://readysteadygone.co.uk/remembering-mike-jeffery-50-years-on/
Mój poprzedni wpis na Ready Steady Gone dotyczył odsłonięcia tablicy pamiątkowej upamiętniającej miejsce w Newcastle o nazwie Club a'Gogo – klub, który zakończył działalność w 1968 roku. W tym artykule przedstawiono inną tablicę pamiątkową upamiętniającą wydarzenie, które miało miejsce w 1973 roku, pięć lat po zamknięciu Club a'Gogo. Druga tablica znajduje się ponad 500 mil od Newcastle, ale obie tablice mają wspólny mianownik.
Połączeniem jest człowiek, który przez lata pojawiał się na tej stronie internetowej i który zmarł we Francji dokładnie pięćdziesiąt lat temu. Pod koniec lat 50. i na początku lat 60. wizja i energia tego człowieka zmieniły życie nocne i scenę muzyczną Newcastle na lepsze, zakładając kilka klubów, które dorównywały niektórym tętniącym życiem londyńskim klubom tamtej epoki. Ten sam człowiek odegrał dużą rolę w kształtowaniu biegu muzyki rockowej. Był współodpowiedzialny za wprowadzenie świata do jednego z najbardziej wpływowych gitarzystów elektrycznych w historii muzyki popularnej. W chwili śmierci jego nazwisko nie było zbyt dobrze znane, więc w konsekwencji jego odejście przeszło w dużej mierze niezauważone. Chociaż okoliczności jego śmierci wywołały jedynie fale na północnym wschodzie, miały one niszczycielski wpływ na populację małej francuskiej wioski. Coś, co do dziś jest wyryte w pamięci społeczności tej wioski i nadal jest upamiętniane corocznymi nabożeństwami żałobnymi. Mężczyzną, o którym mowa, jest Mike Jeffery , a francuska wioska to La Planche w zachodniej Francji.

Wielu z tych, którzy uczestniczyli w ceremonii odsłonięcia tablicy, było stałymi bywalcami Club a'Gogo w jego świetności w latach 1964-1967. Ludzie przychodzili do Gogo dla muzyki, tańca i aby zobaczyć najlepsze zespoły tamtych czasów. W tamtym czasie prawdopodobnie nie interesowali się korzeniami klubu jako miejsca jazzowego ani jego założycielem, Mike'iem Jefferym. W rzeczywistości w 1964 roku, chociaż Mike Jeffery nadal był właścicielem klubu, opuścił północny wschód, aby skupić się na karierze The Animals, których „odkrył” w Gogo w 1963 roku. Kilka lat później został menadżerem Jimiego Hendrixa wraz z Chasem Chandlerem, basistą The Animals.
Nawet jako muzyk, który grał w Club a'Gogo w 1965 i 1966 roku, nie wiedziałem wtedy nic o Mike'u Jefferym ani o jego roli w kształtowaniu sceny muzycznej Newcastle. Dlatego też jest prawdopodobne, że większość byłych członków Club a'Gogo i fanów Jimiego Hendrixa z północnego wschodu nie zdaje sobie sprawy, że dziś przypada 50. rocznica śmierci Mike'a Jeffery'ego. Miał zaledwie 39 lat, gdy zginął w katastrofie lotniczej 5 marca 1973 roku.

Incydent z udziałem DC-9 i Coronado miał miejsce 5 marca 1973 r. o 12.52 w południe, piętnaście mil od Nantes na wysokości około 29 000 stóp (około 5 mil). Ludzie w małej wiosce La Planche zajmowali się swoimi codziennymi sprawami. Niektórzy rolnicy i robotnicy pracowali na polach otaczających wioskę, podczas gdy inni zajmowali się swoim normalnym życiem. Niektórzy ludzie zgłaszali, że widzieli błysk na niebie, gdy dwa samoloty się zderzyły. Jednak około 25 sekund później, gdy odgłos eksplozji dotarł do poziomu gruntu, większość mieszkańców wioski przerwała swoje czynności i spojrzała w niebo. W tym czasie rozbity DC-9 i szczątki po wypadku zaczęły spadać na ziemię. Minęło kolejne 20 sekund, zanim wrak, zamarznięte ciała i bagaże wylądowały w wiosce La Planche i wokół niej.
Krótko po zderzeniu w powietrzu, gdy niebo się przejaśniło, tysiące ludzi zebrało się w La Planche, aby dowiedzieć się, co się stało i zaoferować pomoc. Policja i karetki pogotowia z sąsiedniej miejscowości Aigrefeuille-sur-Maine były jednymi z pierwszych na miejscu zdarzenia. W międzyczasie burmistrz La Planche, Monsieur Richard, oswajał się z rozwijającą się tragedią. Z pomocą miejscowych i dostępnych żandarmów, Pan Richard zaczął zbierać ciała i części ciał. Za pomocą traktora i przyczepy zwłoki przewieziono na pole na obrzeżach wioski, a następnie przykryto i umieszczono w prowizorycznych trumnach.
Prasa światowa skupiła się na incydencie La Planche, próbując znaleźć wyjaśnienie wypadku. Czy był to błąd pilota, awaria systemów, czy raczej wynik strajku kontrolerów ruchu lotniczego, którzy tymczasowo zostali zastąpieni przez personel wojskowy?
Następnego dnia w prasie na całym świecie zaczęły pojawiać się historie o katastrofie lotniczej. W doniesieniach prasowych znalazły się relacje naocznych świadków zderzenia, z których niektóre nie były łatwe w czytaniu. Jedna ze świadków powiedziała, że widziała niebo rozświetlone smugami światła i płonącymi pochodniami, a następnie kadłub samolotu lądującego na równinie w pobliżu jej domu. Inni opisali stan ciał po ich pięciomilowym upadku na ziemię – „…były połamane i całkowicie rozdarte”. Kilka gazet podało, że wśród ofiar było dwuletnie dziecko.
Gazeta Times szybko opublikowała listę pasażerów i załogi, którzy zginęli. Ofiary były w większości obywatelami Anglii lub Hiszpanii, a tylko kilka pochodziło z innych krajów. Niektóre gazety podchwyciły fakt, że zginęło kilka znanych osób. Wśród osób wymienionych w późniejszych doniesieniach prasowych byli właścicielka konia wyścigowego, Lady Ashcombe z Newbury i Michael Jeffery.
Times doniósł również o sporze, który wybuchł między rządami Francji i Hiszpanii. Zarówno Douglas DC-9, jak i Coronado były samolotami hiszpańskimi. Hiszpania twierdziła, że wypadek nastąpił z powodu zaniedbania francuskich wojskowych kontrolerów ruchu lotniczego. Francja zrzuciła całą winę na barki hiszpańskiego pilota Coronado.
Kilka dni po katastrofie burmistrz miał makabryczne zadanie dopasowania nierozpoznawalnych ciał do listy pasażerów i załogi dostarczonej przez Iberia Airways. W epoce, która wyprzedziła testy DNA o kilka dekad, nie było to łatwe, ale mimo to Monsieur Richard był w stanie wykonać zadanie w ciągu kilku dni. Po tygodniu większość ciał i szczątków ludzkich została repatriowana, co pozwoliło rodzinom i bliskim zorganizować pogrzeby i kremacje w ich krajach pochodzenia.
Chociaż strata 68 istnień ludzkich jest tragiczna, katastrofa mogła być o wiele gorsza. Na pokładzie rozbitego samolotu DC-9 powinno być 39 pasażerów. Spóźnili się na start, ponieważ podróżowali z Minorki, a ich lot łączony do lotniska Palma na Majorce był opóźniony. Drugi samolot biorący udział w katastrofie wylądował bezpiecznie, nie tracąc życia ani nie zgłaszając obrażeń u 107 osób na pokładzie. W przeciwieństwie do katastrofy lotniczej w Szkocji w 1988 r., w której zginęli mieszkańcy miasta Lockerbie, a budynki zostały zniszczone przez wrak samolotu, nikt nie zginął na ziemi w La Planche. Poza uszkodzeniem zaoranych pól infrastruktura wioski pozostała nienaruszona.
Ostatecznie powołano komisję śledczą w celu ustalenia przyczyny wypadku. Wniosek był taki, że nastąpiła awaria komunikacji między samolotem a kontrolą ruchu lotniczego. Ta awaria spowodowała, że pilot Coronado wykonał nieautoryzowany manewr, który spowodował zderzenie samolotów.

Minęło już pół wieku od zderzenia Douglasa DC-9 z Convair Coronado. Informacje o katastrofie wciąż można znaleźć w internecie i książkach o wypadkach lotniczych. Większość tych raportów skupia się na przyczynie wypadku i jest skierowana głównie do osób, które chcą czytać o ponurej stronie historii lotnictwa.
Poza społecznością La Planche i krewnymi ofiar, ludzka strona tragedii została w dużej mierze zapomniana. Uważam jednak, że prawdopodobne jest, że zainteresowanie każdym aspektem katastrofy zostanie przywrócone za kilka miesięcy. Mój przyjaciel pisarz od dziesięciu lat dogłębnie bada życie i śmierć Mike'a Jeffery'ego na potrzeby biografii, którą pisze. W trakcie swoich dochodzeń mój przyjaciel przeprowadził wywiady z wieloma osobami, które odegrały kluczową rolę w życiu Jeffery'ego. W nadchodzącej książce znajdzie się wiele nowych rewelacji. Między innymi ujawni szokujące nowe fakty na temat wypadku lotniczego w La Planche, w którym zginął Mike Jeffery.
Napiszę o książce, gdy zostanie opublikowana w tym roku. Obserwujcie to miejsce!
17 myśli na temat „ Wspominając Mike’a Jeffery’ego – 50 lat później ”
- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
Myślę, że powinieneś obejrzeć film dokumentalny Erica Burdona i wybrać się do banku na Karaibach, gdzie pan Jeffrey parkował pieniądze Animals, i odkryć, że one nie istnieją!!
_______________________________________________
Mąż mojej matki prowadził klub nocny w Newcastle. Powiedziano mi, że to trudny biznes, ponieważ przestępcy ich wykorzystują. Tak wiele z twojego bloga przypomina mi wiele dzwonków. Wspomniał, że w klubie grał facet o nazwisku Hendrix, najwyraźniej robiąc krwawe hałasy. W każdym razie, otwarcie drzwi wejściowych przez facetów z młotami kowalskimi o 2:00 w nocy, aby omówić ustalenia biznesowe, było ostatnią kroplą. Najwyraźniej biznes dla młodszych ludzi.
________________________________________________
_______________________________________________
Dobra robota, Roger! Mój apetyt jest dobrze zaspokojony!
_______________________________________________
________________________________________________________________
Czy Mike Jeffrey kazał zabić Jimiego Hendrixa za polisę ubezpieczeniową na życie, którą miał? Czy to była para „starych przyjaciół z północy”, jak stwierdził Tappy w swojej książce „Rock Roadie”. Pamiętam, jak ponad trzydzieści lat temu rozmawiałem ze starym kumplem z Newcastle. Powiedział, że paru facetów pojechało na południe i to zrobiło. Wiemy, że Mike był w Londynie w czasie śmierci Jimiego. Oczywiście to wszystko mogło być kupą bzdur, ale MJ wydawał się bardzo dobrze ustosunkowany i był człowiekiem, z którym nie można było się kłócić.
________________________________________________
______________________________________________
Przeczytałem to i pomyślałem, że to kompletna bzdura. Autor tego nonsensu słynie z liberalnego podejścia do prawdy aż do absurdu. Będę potrzebował o wiele więcej niż ten źle napisany, źle zbadany artykuł, aby wpłynąć na mój umysł.
_______________________________________________
Czy ktoś śledził pieniądze? Noel Redding nigdy ich nie dostał. Jimi był niezadowolony z sytuacji finansowej. Gdzie jest kontrakt menedżerski? Podobno kontrakt Jimiego z Jeffreyem miał wygasnąć w listopadzie 1970 roku. Przedstaw kontrakt. Jimi miał zmienić menedżera. Wiedząc o tym, Jeffrey rzekomo wykupił polisę ubezpieczeniową na życie Jimiego na kwotę kilku milionów dolarów. Gdzie jest ta polisa ubezpieczeniowa na życie? Kiedy została spisana? Ile wypłacono, komu i kiedy? To powinno ujawnić prawdę. Ponadto, mężczyzn, którzy wlali wino do Jimiego, było więcej niż jeden. Czy któryś z nich został złapany lub się przyznał? Historia kierowcy karetki pogotowia jest szczątkowa. Jimi powinien zostać położony na boku, aby mógł wymiotować. Monika Danneman - jej historia nigdy nie została opowiedziana. W końcu jechała w miejsce, aby wyznać prawdę około 1990 roku. Nigdy nie dotarła na spotkanie, ponieważ Monika została zamordowana. Czy Monika kiedykolwiek wygadała się którejś ze swoich przyjaciółek na przestrzeni lat? Kontrakty. Oprócz pieniędzy z koncertów na żywo, kto miał prawa wydawnicze do piosenek, nagrań, taśm master, umów licencyjnych? Ponownie, podążaj za pieniędzmi, które powinny ujawnić prawdę. Charles Chandler był idiotą. Wiedząc, jakie straszne doświadczenia mieli Animals z Jeffreyem, który nimi zarządzał, jak on, przy zdrowych zmysłach, mógłby polecić Jeffreya Jimiemu Hendrixowi? Jimi rozmawiał z Richie Havensem o jego zarządzaniu i kłopotach finansowych. Czy można cokolwiek wywnioskować z ich rozmów?
_______________________________________________
Tom, dzięki za zamieszczenie. Od czego zacząć? Noel i Mitch widzieli bardzo mało pieniędzy, które zarabiali. Nie widzieli żadnych tantiem, które zmusiły Noela do podjęcia kroków prawnych, jak sądzę, aż do jego śmierci w 2003 roku. Dlaczego Chas poprosił MJ, aby pomógł Jimiemu wystartować w Wielkiej Brytanii w 1966 roku? Sądzę, że był jedyną znaną mu osobą, która miała takie pieniądze, aby to zrobić. Wyjaśnijmy sobie jedną rzecz... MJ był właścicielem klubu nocnego, który został menadżerem zespołu. Działał w ten sam sposób ze swoim talentem muzycznym, co ze swoimi klubami. Powiedzmy, że Mike był ze szkoły zarządzania talentami Don Arden. Mike nie bał się dotknąć Jimiego, jeśli czuł, że jest trudny... i Jimi o tym wiedział. Bał się Mike'a Jeffreya, ponieważ wiedział, do czego Mike był zdolny.
Jimi zmarł najpóźniej o 5 rano 18 września. Znaleziono go samego, w pełni ubranego, na łóżku Dannemann w wynajmowanym przez nią hotelu Samarkand. Wezwanie karetki pogotowia odnotowano o 11.18, ale nikt nie wie, kto wykonał to wezwanie. Tego dnia dyżur pełnili ratownicy Reg Jones i John Saua.
„Załoga na pokładzie tego ranka składała się z Reginalda Jonesa, który był sanitariuszem od trzydziestu lat i który tego dnia prowadził karetkę, oraz Johna Sauy, który służył od dwudziestu lat. Stały partner załogi Rega Jonesa był poza służbą z powodu zwolnienia lekarskiego, a Saua był jego zastępcą w tym tygodniu. Reg Jones: „To było przerażające, dotarliśmy do mieszkania, drzwi były szeroko otwarte, nikogo w pobliżu, tylko ciało na łóżku. Wołaliśmy kogoś, wiele razy, więc weszliśmy. Poszliśmy do sypialni, było bardzo ciemno, ponieważ zasłony były nadal zasłonięte, mam na myśli, że gazowy piecyk był włączony, ale nic nie można było zobaczyć, oczy musiały się przyzwyczaić. Był pokryty wymiocinami, było ich mnóstwo na całej poduszce, były czarne i brązowe. Jego drogi oddechowe były całkowicie zablokowane aż do dołu, jego język opadł do tyłu, leżał płasko na plecach, widzisz.
W pokoju było ciemno, musieliśmy zaciągnąć zasłony. Cóż, musieliśmy wezwać policję, mieliśmy tylko jego i puste mieszkanie, więc John pobiegł i zadzwonił przez radio, przyniósł też aspirator. Poczuliśmy jego puls między ramionami, uszczypnęliśmy płatek ucha i nos, pokazaliśmy światło w jego oczach, ale nie było żadnej reakcji. Wiedziałem, że nie żyje, jak tylko wszedłem do pokoju, człowiek to czuje, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tak jest i wiedziałem, że nie żyje.
Gdy przyjechała policja, co wydawało się nie mieć czasu, zabraliśmy go do szpitala tak szybko, jak mogliśmy. Widzisz, musieliśmy po prostu dalej nad nim pracować i tak zrobiliśmy, moja koszula była mokra od potu. Ponieważ karetki w tamtych czasach nie były wyposażone tak, jak teraz, mieliśmy szalone Wadhamy [typ karetki] w tamtych czasach, były okropne.
Zabraliśmy go do St. Mary Abbots. Teraz nie ma tam oddziału ratunkowego, ale w tamtych czasach był. „To był nasz wyznaczony szpital na ten dzień. W St. Charles był „stan łóżka”, dowiadywałeś się na początku swojej zmiany, który szpital jest twoim wyznaczonym”.
Czy ktoś jechał z tobą karetką? „Nie, pan Saua był z Jimim, nie wiedziałem, że to Jimi Hendrix – trochę poza moją grupą wiekową. Kiedy zabraliśmy go do szpitala, musieliśmy wyczyścić karetkę, naprawdę był bałagan. Jego jelita i pęcherz, wszystko, co się dzieje, kiedy jest się martwym. To mieszkanie też musiało potrzebować porządnego sprzątania”. Czy posadziłeś go w karetce? „Posadziłeś go? Nie, nie sadza się ludzi, którzy się zakrztusili. Schody z mieszkania były strome, a na górze było naturalne nachylenie, ale nie, on nie był posadzony”. Czy rozmawiałeś z kimś w mieszkaniu lub po drodze? „Tylko z policją i personelem szpitala”.
John Saua potwierdza historię Rega Jonesa: „Cóż, pamiętam, że mieliśmy piekielny problem próbując go odessać [aspiratorem]. Mam na myśli, że wymiociny były suche i było ich piekielnie dużo. Aspiratory w tamtych czasach były w porządku, ale nie takie jak dzisiaj, nie mogły przesunąć tego wszystkiego. Wiedzieliśmy, że to beznadziejne, nic by nie zadziałało. Szczerze mówiąc, myślałem, że to przedawkowanie. Tak naprawdę nie było moją sprawą diagnozowanie, musiałem po prostu dalej pracować. Nie było na nim żadnej pościeli.
Zgodnie z prawem załoga karetki pogotowia musi kontynuować pracę nad nim, dopóki nie zabierzemy go do szpitala. Nie było pulsu, nie było oddechu. Zeszliśmy do mieszkania i nie było nikogo oprócz ciała na łóżku. Musieliśmy więc wezwać policję przez radio z karetki pogotowia. Nie mogliśmy niczego dotykać w mieszkaniu. Jak powiedziałem, wiedzieliśmy, że go nie ma, leżał na łóżku ubrany, ale go nie rozpoznałem, nie wiem, czy ktokolwiek by go rozpoznał, jego matka by go nie rozpoznała. Był w kałuży wymiocin, były wszędzie, ale nie jesteśmy lekarzami, naszym zadaniem jest próbować, dopóki nie zabierzemy go do szpitala, nie możemy uznać go za zmarłego... Mgliste wspomnienie pobrania próbki wymiocin do pojemnika, ponieważ nie wiedzieliśmy, co wziął.
Więc jak tylko przyjechała policja, ruszyliśmy. Byłem z tyłu z Jimim, Reg prowadził. Kiedy go przenieśliśmy, gazy bulgotały, rozumiesz, jak ktoś umiera, to nie było zbyt przyjemne. Wymiociny były aż do końca, nie mogliśmy mieć dróg oddechowych. Leżał płasko na plecach, szkoda, że nie leżał na boku, bo prawdopodobnie by przeżył.
„Ani John Saua, ani Reg Jones nie rozmawiali ze sobą od tygodnia, w którym pracowali razem we wrześniu 1970 r. Stały partner Rega z załogi powrócił, a John wrócił do swojej stacji – mimo to ich wspomnienia pozostają uderzająco podobne.
John Saua został zaproszony do BBC Radio One's Wink Of An Eye 10 września 1995 r. W programie powiedział: „istnieje standardowa procedura, zwłaszcza w przypadku osób nieprzytomnych. Leżą na boku. Cały sprzęt jest przy jego głowie, jeśli trzeba przeprowadzić resuscytację, cokolwiek takiego, wszystko jest gotowe do użycia”. Powtarza fakt, że Monika nie jechała z nimi do szpitala. „Byłem tylko ja, poszkodowany i Reg, kierowca. Nikt inny”.
W styczniu 1992 roku David Smith, kierownik ds. prasy i spraw publicznych London Ambulance Service, wydał oficjalne oświadczenie po przeprowadzeniu własnego dochodzenia w sprawie zachowania pracowników pogotowia ratunkowego tamtego ranka. „W świetle naszych szeroko zakrojonych dochodzeń jest oczywiste, że pracownicy pogotowia ratunkowego działali w sposób właściwy i profesjonalny” — głosi jego oświadczenie. „Nikogo innego nie było w mieszkaniu [22 Lansdowne Crescent, London WI], kiedy przybyli; nikt inny nie towarzyszył im w karetce do szpitala St. Mary Abbots”.
Około 23:30, policjanci Ian Smith i Tom Keene, przydzieleni do pobliskiego posterunku policji w Notting Date, odpowiedzieli na wezwanie z kwatery głównej pogotowia i udali się do hotelu Samarkand. Przybyli w ciągu kilku minut od odebrania połączenia.
Ian Smith, obecnie właściciel pubu w Aylesbury, dokładnie pamięta ten dzień: „Poszliśmy do mieszkania w piwnicy przy Lansdowne Crescent. Byli tam ratownicy, ale Jimi nie żył. Nie było to zbyt przyjemne, musieli zabrać trochę pościeli, która go otaczała. Był ubrany, ale było mnóstwo bałaganu, więc po prostu owinęli go tym i zdjęli. Naprawdę nie mogli nic dla niego zrobić. Poszliśmy za nimi po schodach. Widziałem, jak wkładali go do karetki i odjeżdżali”. Zapytany, czy był tam ktoś jeszcze, Smith odpowiedział. „Nie, pamiętam całkiem wyraźnie, jak drzwi zamknęły się przed załogą i Jimim. Po prostu zamknęliśmy mieszkanie, ponieważ nikogo nie było w pobliżu. Gdyby ona (Monica) była w mieszkaniu, nigdy by nas nie wezwali, ponieważ mogliby go po prostu zabrać jak zwykle. Ale ponieważ nikogo tam nie było, był martwy, a okoliczności były nieco dziwne, podejrzane, skontaktowali się z kontrolą radiową, aby nas wpuścić. Dopiero później tego dnia dowiedziałem się, że to był Jimi Hendrix”.
W kolejnym wywiadzie z autorem Smith stwierdził: „Kilka osób przyszło, żeby mnie przesłuchać. Zasadniczo wszystko, co mogę im powiedzieć, to to, że byłem w pobliżu w tym czasie, nie widziałem go, byłem tam, kiedy go wynosili. Nie wiedziałem, kim on był, aż do później”. Toma Keene’a, drugiego policjanta, który pojawił się na miejscu zdarzenia, nigdy nie odnaleziono.
Po przybyciu Jimi został natychmiast zbadany przez dr Johna Bannistera, rejestratora chirurgicznego, a wkrótce potem przez dr Martina Seiferta, rejestratora medycznego pełniącego dyżur tego dnia. Dr Bannister jest obecnie chirurgiem ortopedą pracującym w Australii. Po przeczytaniu biografii Hendrixa autorstwa Harry'ego Shapiro Electric Gypsy, w szczególności stron dotyczących śmierci Jimiego, napisał bezpośrednio do Shapiro 9 stycznia 1992 r.
Poniżej znajduje się fragment jego listu: „Niektóre stwierdzenia [o śmierci Hendrixa] były nieprawdziwe. W chwili jego śmierci byłem dyżurnym rejestratorem chirurgicznym w szpitalu St. Mary Abbots. Zostałem wezwany na oddział ratunkowy wraz z jednym lub dwoma innymi oficerami medycznymi. Karetka przywiozła pacjenta, który był nieprzytomny. Został wyjęty z karetki i przewieziony na oddział ratunkowy. Podjęliśmy próbę reanimacji i masażu serca. Przeprowadzono ciągłe odsysanie gardła i krtani. „W chwili przyjęcia było oczywiste, że nie żyje. Nie miał tętna, nie miał akcji serca, a próba reanimacji była jedynie formalnością, próbą, którą wykonalibyśmy u każdego pacjenta w takim stanie. Jego błony śluzowe w krtani i gardle były całkowicie sine, a przed odsysaniem z ust wydobywało się czerwone wino i treść żołądkowa. Najbardziej uderzającym wspomnieniem tego zdarzenia była dla mnie znaczna ilość alkoholu w jego gardle i krtani, pomimo odsysania, i oczywiste było, że utopił się we własnej treści żołądkowej.
„Wtedy nie wiedziałem, kim był Jimi Hendrix, ale wkrótce potem mi to zwrócono. „Wyraźnie pamiętam ogromne ilości czerwonego wina, które wyciekały z jego żołądka i płuc, i moim zdaniem nie było wątpliwości, że Jimi Hendrix utonął, jeśli nie w domu, to na pewno w drodze do szpitala. W tamtym czasie czułem, że albo przyjmował tabletki uspokajające, żeby zasnąć, albo w inny sposób, i że wypił duże ilości czerwonego wina przed pójściem spać. Podejrzewałbym, że zwrócił czerwone wino i utonął.
„Zauważyłem w twojej książce, że ktoś zasugerował, że być może powinien mieć tracheotomię. Nie zareagowałby na takie leczenie i nie było to nawet możliwe. Podejrzewałbym, że był martwy od dłuższego czasu, zanim dotarł do szpitala i nie było żadnych wskazań do wykonania tracheotomii. „Nie wierzę, że został przyjęty do szpitala i że został zabrany do kostnicy bezpośrednio z oddziału ratunkowego. „Pamiętam, co czułem w tamtym czasie… że była to tragiczna strata młodej osoby z powodu alkoholu. Scena ta pozostaje niezwykle żywa w mojej pamięci i całkiem wyraźnie przypominam sobie duże ilości czerwonego wina, które spowodowały skołtunienie jego włosów i ubrania”.
W innym wywiadzie, przeprowadzonym przez gazetę The Tinta i opublikowanym 18 grudnia 1993 r., dr John Bannister przedstawił jeszcze bardziej obrazowy opis stanu Jimiego: „Jimi Hendrix nie żył już od jakiegoś czasu, bez wątpienia od godzin, a nie minut. Nie miał pulsu. Wnętrze jego ust i błony śluzowe były czarne, ponieważ nie żył już od jakiegoś czasu. Nie miał krążenia w tkankach w żadnym momencie bezpośrednio przed przybyciem do szpitala”. Dr Bannister wyraził zdziwienie, że relacje o śmierci Jimiego Hendrixa, w tym raport patologa z dochodzenia, nie wspomniały o tym, że Jimi Hendrix pił „mnóstwo” czerwonego wina. „Wypływało mu z nosa i ust. To było przerażające. Cała scena jest bardzo obrazowa, ponieważ rzadko widuje się ludzi, którzy utonęli we własnym czerwonym winie. Był cały w czerwonym winie, myślę, że był nagi, ale miał coś wokół siebie – czy to ręcznik, czy sweter – na szyi. To było przesiąknięte czerwonym winem. „Miał skołtunione włosy. Był zupełnie zimny. Osobiście myślę, że prawdopodobnie umarł dawno temu. Był zimny i siny. Miał wszystkie parametry kogoś, kto nie żył od jakiegoś czasu. Pracowałyśmy nad nim przez około pół godziny, ale nie było żadnej reakcji. Był tam rezydent medyczny, ja, personel pielęgniarski i chyba jeszcze jeden lekarz. Nawet nie wiedziałam, kim był Jimi Hendrix. To tragiczne, że taki facet umarł w takich okolicznościach. Personel medyczny użył 18-calowej metalowej przyssawki, żeby spróbować oczyścić drogi oddechowe Hendrixa, ale po prostu napełniała się czerwonym winem z jego żołądka”.
Dr Bannister był również wywiadowany w programie BBC Radio One Wink Of An Eye, wyemitowanym 10 września 1995 r. „Nie miał niedrożności dróg oddechowych” – powiedział dr Bannister w wywiadzie. „Miał jedynie utonięcie dróg oddechowych. Jego płuca były całkowicie wypełnione płynem. Wykonuje się tracheotomię, aby uzyskać lepszy dostęp do tchawicy i dróg oddechowych. Ale jego problemy były mniej poważne. Ciało było zimne, nie było oznak krążenia, a moje ogólne wrażenie było takie, że nie żył już od kilku godzin”. Ciekawe jest to, że pomimo dużej ilości czerwonego wina, które Jimi miał w swoim ciele, jego poziom alkoholu we krwi był niski. Ciekawe jest również to, że Jimi był pokryty tak dużą ilością czerwonego wina. Oświadczenie dr Bannistera, że czerwone wino było zlepione w jego ubraniu i włosach, może sugerować, że zostało wylane na niego i pozostawione do wyschnięcia. Mógł być moczony w winie przez wiele godzin.
Monika Dannemann zawsze twierdziła, że Jimi wypił tylko jedną butelkę białego wina do kolacji wcześniej wieczorem. W jednym z wielu wywiadów twierdziła, że Jimi kupił dwie butelki wina, jedną białą i jedną czerwoną. Twierdziła również, że zachowała pustą butelkę czerwonego wina.
Osobiście uważam, że Jimi został zamordowany przez Mike'a Jeffery'ego i jego dwóch głównych egzekutorów. Tappy Wright mówi nam, że został on uspokojony, a następnie jego drogi oddechowe zostały utopione w czerwonym winie z pomocą „starych przyjaciół z Up North” w stylu Get Carter. Kim byli ci mężczyźni? Ktoś musi wiedzieć.
_______________________________________________
Wszystko, co mogę powiedzieć, to że Ambos wykonali pracę, której my byśmy nie wykonali. Byłem Ambo przez kilka lat. W 1980 roku po prostu ogłosilibyśmy miejsce zbrodni i wezwali policję. Właściwie wykonaliśmy podobną pracę. Zgłoszono jako młodego mężczyznę z „krwotokiem z nosa” o 2:30 w nocy. Znaleźliśmy w pełni ubranego młodego faceta, zimnego jak kamień, z wymiocinami wydobywającymi się z nosa. Nie próbowaliśmy reanimować. Wezwaliśmy policję i powstrzymaliśmy jego dziewczynę przed wejściem do pokoju. Wpadła w szał, nazywając nas mordercami, mówiąc, że powinniście robić resuscytację krążeniowo-oddechową itp. Tego samego dnia oskarżono ją o zabójstwo. Wstrzyknęła mu heroinę i najwyraźniej chciała pozbyć się strzykawek ze swoimi odciskami palców z pokoju. Dostała 8 lat.
______________________________________________
_______________________________________________
______________________________________________
To nieuniknione... Za każdym razem, gdy śmierć Jimiego zostaje ujawniona, wyskakują „fanatycy teorii spiskowych”... którzy, jestem pewien, mogliby opowiedzieć ci wszystko o spisku mającym na celu zamordowanie JFK!!!... Niektórzy ludzie po prostu mają potrzebę tworzenia z tragicznych zdarzeń pewnego rodzaju schematu... po prostu żałosne!
_______________________________________________
Wiesz, co jest żałosne, to ci, którzy nazywają ludzi teoretykami spiskowymi, podczas gdy tak naprawdę mówią prawdę. Taktyka, którą Mike Jeffries zastosował przeciwko Jimiemu i jego zespołowi oraz pieniądze skradzione im powinny były wsadzić go do więzienia. Wiesz, że Eric Burdon był prawdziwym przyjacielem Jimiego, mówi prawdę w swojej książce. To nie jest żaden spisek, że Mike Jeffries albo wlał to czerwone wino do gardła Jimiego, albo wynajął swoich popleczników, żeby to zrobili. Wykupił polisę ubezpieczeniową na Jimiego i upewnił się, że zgarnął każdy grosz, ukradł miliony Jimiemu i członkom zespołu. Mam nadzieję, że gnije w piekle. Jimi zasługiwał na o wiele więcej niż ten dwulicowy mafiozo, który go załatwił i nigdy nie otrzymał sprawiedliwości za swoje morderstwo. Eric upewnił się, że jego gitary trafiły do jego ojca i rodziny. Błogosławię Erica za powiedzenie prawdy o Mike'u Jeffriesie, bardzo złym człowieku.
_______________________________________________
Z całym szacunkiem, Sue, nie masz lepszego pojęcia niż ktokolwiek inny na temat śmierci Jimiego. Oczywiście masz pełną swobodę w wyrażaniu swoich przekonań, ale nie masz monopolu na prawdę i nie masz prawa być niegrzeczną dla innych. Szczerze mówiąc, biorąc pod uwagę, że definicja „teorii spiskowej” brzmi: „…wyjaśnienie zdarzenia lub sytuacji, które potwierdza istnienie spisku potężnych i złowrogich grup…”, w przypadku braku solidnych, nie okolicznościowych dowodów, wydaje się, że jest to etykieta, która dokładnie pasuje do twoich przekonań.
_______________________________________________