The Uncut Story - Najlepsza skondensowana biografia Jimi'ego Hendrix'a - lata 1961 - 1967
The
Uncut Story – Part 2 (1961-1967), czas: 51:24
Army Days.
Lektor:
Ostatniego maja 1961 roku 18-letni James Marshall Hendrix zgłosił
się do Fort Ord w Monterey w Kalifornii. Przybył za późno na
Koreę i za wcześnie na Wietnam, lecz w samą porę na rewolucję.
JFK:
Dziś stajemy u nowej granicy, granicy lat 60-tych. Czekają za nią
nowe możliwości i zagrożenia, niespełnione nadzieje i groźby.
L:
Marząc o naszywce z krzyczącym orłem Jimi przeniósł się do Fort
Campbell w Kentucky, bazy 101 Dywizji Powietrznodesantowej. Wkrótce
po 19-tych urodzinach zaliczył pierwszy skok i zdobył naszywkę z
orłem. Jednak skoki ze spadochronem nie zaspokajały muzycznej
namiętności szeregowego Hendrix’a. Jego palce nie mogły sobie
znaleźć miejsca.
Steve
Roby - biograf: Błagał ojca żeby przysłał mu gitarę. Pisał,
że bez niej i bez grania zwariuje. W końcu ją dostał i założył
w bazie zespół z przyjacielem Billy’m Cox’em, z którym
później grał w zespole Band Of Gypsys.
J.H.:
Po 13-tu miesiącach w wojsku miałem dość. Strasznie się
nudziłem. Zasymulowałem kontuzję kręgosłupa i naprawdę złamałem
nogę w kostce, dzięki czemu mnie zwolnili.
The Chitlin’ Circuit
J.H.:
Zacząłem grać na południu. Mieliśmy zespół w Nashville, ale
znudziło mi się, bo oni nie chcieli się stamtąd nigdzie ruszać.
Zacząłem podróżować. Pojechałem do NY i dostałem pierwszą
nagrodę w konkursie Apollo Theater, 25 $.
Billy
Mitchell – historyk Apollo Theater: Wielu artystów z Apollo
śpiewało potem chórki czy grało w zespołach. Apollo Theater daje
im taką pewność siebie, że czasami decydują się na własną
karierę. Wszyscy najlepsi chcieli mieć u siebie Hendrix’a.
J.H.:
Isley Brothers, ci od „Twist And Shout”, spytali, czy chciałbym
z nimi jeździć, więc przez jakiś czas grałem u nich.
Ernie
Isley: Mamy nowego gitarzystę. Nazywa się Jimi Hendrix. Nikt
tak nie gra jak on. Jest lepszy od gitarzysty James’a Brown’a?
Yes. Lepszy niż ten od Wilson’a Pickett’a? Yes. Lepszy niż ten
od Sam’a Cooke’a? Zanim dograliśmy pierwszy koncert był już
gwiazdą zespołu.
J.H.:
Granie w tle szybko się nudzi. Zostawiłem więc Isley Brothers w
Nashville i pojechałem w trasę z jednym gościem, obok B.B. King’a,
Jackie’go Wilson’a i Sam’a Cooke’a.
B.B.
King: Zagraliśmy razem parę koncertów. Rozmawiało się z nim.
Zwykle milczał, chyba że mówiło się o muzyce, takie odniosłem
wrażenie. O muzyce mógł opowiadać długo, ale jako rozmówca nie
był, przynajmniej wtedy, zainteresowany niczym innym poza gitarą.
Leon
Hendrix – brat Jimi’ego: Jimi uwielbiał trasy. Dzwonił do
mnie i mówił „Posłuchaj tej piosenki”. O Boże, znowu.
Odkładałem słuchawkę na 10 minut, a kiedy ją podnosiłem, on
dalej grał na gitarze przez telefon, np. z NY. Mówiłem: „ Jimi,
może lepiej poszukaj pracy”.
L: W
1965 roku Jimi był nieustannie w trasie z największymi postaciami
R&B, głównie na południu w ramach tzw. chitlin circuit.
P.P.
Arnold – artystka sceniczna: Na chitlin circuit składały się
czarne R&B i bluesowe koncerty. Chitlin to nazwa potrawy z
murzyńskiej kuchni. Było to szczere, surowe, chropowate bluesowe
granie.
B.B.
King: Te nasze wczesne podróże. Były swego rodzaju szkołą.
Człowiek jeździł czym się dało. Czasami musiałem łapać
autobus Greyhound, aby dotrzeć na koncert.
Steve
Roby – biograf: Zespoły jeździły na południe i występowały
w przeróżnych klubach, a Jimi zdobywał doświadczenie grając z
najlepszymi wykonawcami.
J.H.:
Z pewnym zespołem trafiłem do Atlanty w Georgii, gdzie poznałem
Little Richard’a. Dołączyłem do niego. Graliśmy razem przez 5,
6 miesięcy. Znudziło mi się i zagrałem parę koncertów z Ike
And Tina Turner.
P.P.
Arnold – artystka sceniczna: Współpraca Jimi’ego z Ike And
Tina trwała bardzo krótko, bo Ike nie mógł wyczuć Jimi’ego.
Byli z zupełnie różnych bajek. Ike powiedział coś w stylu:
”Potrafił grać, ale był jakiś dziwny”.
Głos
dziennikarza: Grałeś z Wilson’em Pickett’em, Litlle
Richard’em, może nie chcesz do tego wracać?
J.H.:
Nie, to też życie.
Głos
dz.: Czy wtedy komponowałeś, pisałeś teksty?
J.H.:
Większość „AYE” pochodzi z tego okresu. Podstawowe pomysły.
Głos
dz.: Czy byłeś wtedy sfrustrowany?
J,H.:
Tak, gdzieś w głębi. Próbowałem odnaleźć siebie.
New York
L.:
Zmęczony życiem w drodze, jesienią 1965 roku Jimi dotarł do
Harlemu, szukając pracy i stałego domu.
Bracia
Aleem: Kiedy poznaliśmy Jimi’ego mieszkaliśmy w Park West
Village. Tu pierwszy raz znalazł dom. Do tamtej pory mieszkał w
hotelu. Tu znalazł miejsce, które mógł nazwać domem. Wszyscy
byliśmy młodzi. Próbowaliśmy się urządzić. On też chciał
uporządkować swoje życie i muzykę. Tu się wszystko zaczęło.
L.:
Zanim Jimi stał się słynnym Hendrix’em był biednym czarnym z
Harlemu.
Bracia
Aleem: Z innym spojrzeniem. Rozpromienionym, pełnym nadziei.
J.H.:
Kiedy wróciłem do NY grałem z Curtis’em Knight’em i Joey’m
Dee, z różnymi zespołami. Z grupą Curtis Knight And The Squires,
nagrałem parę płyt i zaaranżowałem mu kilka piosenek.
Lonnie
Youngblood – muzyk: Curtis Knight zaprosił mnie na próbę i
tam zobaczyłem dziwnego gościa. W życiu nie widziałem takiego
gitarzysty, nie mogłem uwierzyć. Dla niego zgodziłem się grać z
Curtis Knight And The Squires.
Steve
Roby – biograf: Pod koniec 1965 roku Hendrix był w NY gotów
grać z każdym i wszędzie. Podpisał kontrakt za 1 $ i mały udział
w tantiemach. I choć nie miał wielkich nadziei, dołączył do
zespołu Curtis,a Knight’a And The Squires. Ich producentem był
wówczas znany w NY Ed Chalpin. Ed zaprosił Jimi’ego na sesję z
aktorką Jane Mansfield. Była przepiękną blondynką. Postanowiła
wtedy śpiewać. Jimi został zaproszony jako sesyjny gitarzysta.
Lonnie
Youngblood – muzyk: W studiu Jimi był sobą, po prostu grał.
Uważałem go wtedy za kogoś w typie Johnny’ego B Good’a, bo
nosił gitarę w worku.
Bracia
Aleem: Jimi był Johnny’m B Good’em. Nigdy tego nie mówił.
Po prostu nim był. To oczywiste, że wzorował się na tej postaci.
I taki się pojawił w tym mieście.
Paul
Caruso – przyjaciel: Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Jimi’ego
w Village wyglądał niedorzecznie. Miał na sobie wielką koszulę i
psychodeliczne pasiaste dzwony (spodnie). Koszula kompletnie nie
pasowała do spodni . I naprawdę niósł gitarę w worku.
Powiedziałem:
„Oto
Johnny B Good”.
J.H.:
W końcu ma się dość grania tych samych piosenek. Pojechałem do
Greenwich Village w NY i założyłem zespół The Rainflowers.
Zmienialiśmy skład z tysiąc razy.
Bracia
Aleem: Jimi szukał czegoś wiążącego. Wszystkiego po trochu.
Potrzebował i Village i Harlemu.
Leon
Hendrix – brat Jimi’ego: Często do mnie dzwonił z NY i
opowiadał co się działo. Zarabiał 100 $ tygodniowo. To był
najszczęśliwszy okres w jego życiu. Grał w Cafe Wha?, zarabiał
marnie, ale był szczęśliwy.
Juma
Sultan – przyjaciel: Poznałem Jimi’ego w West Village.
Kursował miedzy Village a Harlemem, ale jego muzyka była lepiej
przyjmowana w Village, z racji jego kwiecistego stylu.
Paul
Caruso – przyjaciel: W Harlemie nie wpuszczali go na scenę,
albo nie wpuszczali go tam z powrotem. Odpadali.
Juma
Sultan – przyjaciel: Przerastał ich jeśli chodzi o muzykę,
prezencję, styl - dlatego znalazł niszę w Village.
?:
Ciągnęło go do Village, ponieważ było to miejsce, w którym jego
wyobraźnia i kreatywność mogły rozkwitnąć.
Lonnie
Youngblood – muzyk: Mając z jednej strony Dylan’a a z
drugiej to drugie, wiedział, ze kultura Village pozostawi mu swobodę
Paul
Caruso – przyjaciel: To co robił było nowe i zdumiewające.
Ludzie dowiadywali się gdzie grał, szli tam i słuchali. Wiedzieli,
że dzieje się coś fantastycznego.
Juma
Sultan – przyjaciel: Muzyka, sztuka, obrazy i poezja. W Village
obecne były wtedy wszystkie przejawy kultury. Rzadko się o tym
mówi, ale największe znaczenie miał psychodeliczny aspekt lat
60-tych.
Lonnie
Youngblood – muzyk: Kiedyś Jimi powiedział, że muszę
spróbować z nim kwasu. Spytałem: „Co to jest?” A on na to:
„Przecież wiesz – LSD.”
Taharqa
Aleem – przyjaciel: Jimi mógł brać więcej LSD niż
przeciętny człowiek. Jego ciało miało niesamowitą tolerancję
jak na te rozmiary fizyczne. Trudno było uwierzyć, że brał tyle i
zachowywał przytomność.
Lonnie
Youngblood – muzyk: Miał misje, wciąż to powtarzał.
Wiedział dokąd zmierza, choć niekoniecznie wiedział jak się tam
dostać. Ale znalazł drogę – moim zdaniem przez LSD. Otworzyło
mu umysł, widziałem to na własne oczy.
Taharqa
Aleem – przyjaciel: Zgadzam się z Lonnie’m. Z pewnością
pozwoliło mu to wyraźnie dostrzec kierunek. Po to się urodził, a
LSD przyspieszyło tylko ten proces.
Tunde Ra
Aleem – przyjaciel: Wierzę, że Jimi spotkał Muzykę, jako
istotę. Jimi ją spotkał i Muzyka powiedziała: „Poświęciłeś
się. Jesteś wybrańcem. Ja też Cię kocham tak samo jak ty mnie.”
Taharqa
Aleem – przyjaciel: Znalazł do niej dojście.
Lonnie
Youngblood- muzyk: Zobaczyłem nowego Jimi’ego. Jimi’ego,
którego nie znałem. Wciąż grał R&B, ale z dystansu. Doznał
objawienia, a ja byłem tego świadkiem. Znalazł kierunek.
Juma
Sultan – przyjaciel: Można powiedzieć, że odkrył nowy
muzyczny styl: połączenie rocka, bluesa, R&B z psychodelią.
J.H.:
– Koleżanka z Anglii powiedziała o mnie Chas’owi, gdy Chas grał
z The Animals w Central Parku.
Paul
Caruso – przyjaciel: Linda Keith uwielbiała jego muzykę.
Dostrzegła jego potencjał, a w NY nikt nie wiedział, co zrobić z
Jimi’m.
Keith
Altham – dziennikarz: Linda odwiedziła Chas’a, który
właśnie odchodził z The Animals. Zgodził się posłuchać
Jimi’ego. Tak się złożyło, że miał obsesję na punkcie
piosenki Tim’a Rose’a „Hey Joe”.
Chas
Handler – menadżer Jimi’ego: Pojechaliśmy do Cafe Wha?,
gdzie grał Jimi z jakimś przypadkowym zespołem, poznanym tego
dnia. Pierwszą piosenką, którą zagrał była „Hey Joe”.
Powiedziałem: „Zabieram Cię do Anglii.” A on spytał: „Jakie
mają tam wzmacniacze?” Powiedziałem: „Znajdzie się Fender.”
J.H. –
Myślałem wyłącznie o wyjeździe do Anglii, bo lubię podróżować.
W jednym miejscu szybko się nudzę, a myśl o Anglii, sama Anglia,
wow, nigdy tam nie byłem.
Swinging London
L: 24
września 1966 roku Jimi wylądował na londyńskim Heathrow mając
niewiele więcej poza koszulą na grzbiecie. Nie tracąc czasu, Chas
Chandler jeszcze tego samego wieczoru zorganizował mu koncert w
klubie Scott’s Of Saint James (Mason’s Yard SW1, City of
Westminster), gdzie spotykał się londyński underground.
Dave
Mason – muzyk: Nie była to duża sala. Mały klubik z malutką
sceną. Kiedy dotarłem do klubu grał jam i był fantastyczny.
Keith
Altham – dziennikarz: Chas spytał: „Co o nim sądzisz?”
Powiedziałem: „Facet jest genialny! Tak dobry, jak wielki
gitarzysta jazzowy. Nasza młodzież go nie zrozumie.”
Zoot
Money – muzyk: Kiedy usłyszałem go po raz pierwszy w Scott’s,
nie wątpiłem, że ma mnóstwo do zaoferowania.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Niewiele słyszeliśmy, ale
wystarczyło, by się zorientować, że jest dobry. Potem podszedł
do nas i tak się poznaliśmy.
?: Kiedy
Jimi poznał Kathy, wpłynęli na siebie nawzajem w taki
stabilizujący sposób.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Chas mieszkał wtedy w Hyde
Park Towers ze swoją dziewczyną Lottie. Jimi też miał tam
zamieszkać. Zwolniłam swoje mieszkanie i się wprowadziłam.
Charles
Shaar Murray – biograf: W ciągu kilku miesięcy z nieznanego
faceta, który nie miał niczego poza torbą i gitarą, Chas Chandler
zrobił artystę z pierwszej dziesiątki.
Dave
Manson – muzyk: Chas go tu ściągnął, zapraszał do klubów
ludzi z branży muzycznej mówiąc: ”Pojawiła się nowa postać.
Wasza wytwórnia powinna się zainteresować.” Była to skuteczna
strategia.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: I tak się zaczęło. Grał
w klubach, do których przychodziły gwiazdy rocka: „Au. A to co?
Mamy konkurencję.”
Terry
Reid – muzyk: Siedzę sobie pewnego wieczoru w Scott’s, kiedy
nagle wchodzi Brian Jones, wchodzi Keith (Richards), wchodzi Paul
McCartney z jakimiś ludźmi, jakby dawali piwo za darmo. Myślałem
sobie: „Co jest grane?” A to nie koniec: przyszedł Pete
Townshend, Keith Moon itd. Brian Jones podbiega do mnie i mówi:
„Umrą jak go usłyszą.” Nikt go jeszcze nie znał, ale Chas
Chandler rozesłał wici.
Pete
Townshend: Poszedłem z Clapton’em posłuchać go w klubie
Flamingo. Potem chodziliśmy na jego koncerty codziennie, przez dwa i
pół tygodnia, trzymając się za ręce, bo był druzgocący.
Zmuszał do samooceny.
L(?):
Jimi zdobył szacunek całej gitarowej śmietanki, takich ludzi jak
Clapton.
Keith
Altham – dziennikarz: Byłem na koncercie The Cream, podczas
którego na scenę wszedł Jimi. To było niesamowite.
Kathy:
Chas spytał Eric’a, czy Jimi mógłby z nimi zagrać? Chas był z
branży – zgodzili się, choć niechętnie.
Keith
Altham: Chyba zagrali „Killing Floor”. Clapton zaczął z nim
grać, ale po pięciu minutach odłożył gitarę i zszedł ze sceny.
Kathy:
Wszystkich zatkało. A Chas się uśmiechał.
Keith
Altham: Chas poszedł do garderoby. Zastał Clapton’a z
papierosem (bardzo nerwowo palącego) i spytał: „Wszystko w
porządku?” „Nie mówiłeś, że jest aż tak dobry!”
Kathy:
To był koncert ich życia. Zmusił ich do zwrócenia na niego uwagi.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: W głębi duszy wiedział, że nie
ma sobie równych. Był dumny z tego, że bali się go tacy ludzie
jak Eric Clapton, Pete Townshend, Jimmy Page, a nawet Jeff Beck.
Jeff Beck
– gitarzysta: To co robił było tak szczere, szalone,
nieskrępowane. Chciałem robić to samo, ale jako Anglik i ofiara
systemu klasowego, nie mogłem się na to zdobyć.
Gered
Mankowitz – fotograf: Myślę, ze najbardziej fenomenalne, poza
niezwykłym wyglądem, było u niego to, że nikt z muzyków nie
rozumiał, jak on to robi, ani co robi. Słyszeli niezwykłą muzykę
i widzieli na scenie szaleńca. I nie mieli pojęcia jak on to robi?
Wszystko było nie tak! Gitara do góry nogami, struny założone
odwrotnie.
Terry
Reid – muzyk: Patrzę, że gra, podchodzę i mówię: „Jimi,
co jest? To moja gitara.” A on: „Przepraszam, nie chciałem.”
Mówię: „Ale jest praworęczna, z normalnie założonymi
strunami.” A on na to: „Pokażę Ci coś.” Odwraca gitarę i
gra odwrotnie mówiąc: „To nie ma żadnego znaczenia.” I gra
dokładnie te same dźwięki do góry nogami.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: Układ strun nie miał znaczenia.
Wiedział gdzie szukać dźwięku. Facet był geniuszem.
Kathy
Etchingham: Bardzo szybko zdobył poważną reputację. Miejscowe
towarzystwo zaakceptowało go – towarzystwo, które wtedy
tworzyliśmy. Miał pełną akceptację, był jednym z nas.
P.P.
Arnold – artystka sceniczna: Dla mnie i dla Jimi’ego, jako
dla czarnych, takie przyjęcie było nie do pomyślenia w Ameryce w
tamtych czasach.
Sammy
Drain – kolega z dzieciństwa: Musiał jechać do Londynu, żeby
zdobyć uznanie. Kochali go tam, bo był taki ostry. My nie
kochaliśmy go tak jak oni, dlatego mówią: „Jimi był nasz.”
John
McLaughlin – muzyk: W Anglii go uwielbiali. Ale nie
zapominajmy, że trwał tam bluesowy boom. Blues robił w Anglii
fantastyczną karierę.
Chris
Stamp – Track Records: Kiedy przyjechał z Ameryki, Londyn był
miejscem, gdzie chuderlawe dzieciaki z Liverpool’u i Londynu wzięły
się do bluesa z Delty czy z Chicago i zamieniały go w coś zupełnie
nowego. Jimi był wysłannikiem z następnego poziomu. Wyniósł to
na wyższy poziom.
Sammy
Drain – kolega z dzieciństwa: Dlatego takich gości jak
Clapton czy Mick Jagger zatykało, kiedy słuchali jak gra. Kim jest
ten czarny gość, który gra nasze rzeczy lepiej od nas?
John
McLaughlin – muzyk: Jimi śpiewał jak Muddy Waters. Miał to
coś, tą barwę. Pół mówił, pół śpiewał. Miał taki sam
tembr jak Muddy Waters. Kiedy śpiewał ludzie mówili: „O rany,
Jimi, jak pięknie.”
Chris
Stamp – Track Records (?): Jakby został zaprojektowany przez
jakiś komitet, który postanowił dać londyńskim hippisom
wszystko, czego pragnęli.
John
McLaughlin – muzyk (?): Jimi znalazł swój twórczy dom.
Wszystko co działo się wokół niego było w tamtym momencie
idealne.
J.H:
Tu mogłem grać głośniej, mogłem się naprawdę pozbierać. Nie
było tylu mentalnych blokad co w Ameryce.
Głos z
radia(?): Panie i panowie, oto Londyn zwany swingującym –
niektórzy woleliby inny przymiotnik. Społeczni buntownicy wywołali
raczej inwazję niż rewolucję.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: Jagguars, Kings Road, Barnaby
Street to muzyczne i filozoficzne ośrodki pop power.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Były to szczególne czasy.
Wszystko się zmieniało. Ludzie mieli nieco więcej. Więcej
wolności i trochę więcej pieniędzy.
Charles
Shaar Murray – biograf: Londyn był absolutnie otwarty na
kogoś takiego jak Hendrix. Chandler go sprowadził, Chandler
doradził mu zmianę pisowni imienia.
Chris
Stamp – Track Records: Ponieważ Chas chciał być producentem
przekazał obowiązki menadżera Mick’owi. Michaels
Jeffery był menadżerem The Animals. Prowadził jakiś klub w
New Casttle.
Keith
Altham – dziennikarz: Mick Jeffery, czy też Jeffrys, jak się
przedstawiał był dziwnym typem. Nosił ciemne okulary, wyglądał
jak angielski mafiozo.
Charles
Shaar Murray – biograf: Tworzył wokół siebie aurę
tajemniczości. Dużo mówił o tym, że pracował dla wywiadu. Takie
służby nie dają plakietek na odchodne, więc nie wiemy jak było
naprawdę. Ale kreował się na makiaweliczną postać.
Keith
Altham – dziennikarz: Był biznesmenem. Zajmował się
pieniędzmi.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Mick Jeffery wydzwaniał do
właścicieli klubów i mówił: Mamy takiego chłopaka, dajcie mu
szansę niech zagra. Nie weźmiemy od was pieniędzy, tylko pozwólcie
mu wystąpić.
JHE
L: W
październiku ’66 o Jimi’m mówili już wszyscy. Dojrzał do
własnego zespołu, więc szukano muzyków do rockowego tria, które
zasłynęło jako The Jimi Hendrix Experience.
Mitch
Mitchell: Nie byliśmy kolegami, nie znaliśmy się. Ktoś zebrał
trzech gości i powiedział: Teraz jesteście kapelą. Zróbcie coś.
Chas
zadzwonił, powiedział o przyjeździe Jimi’ego i spytał, czy
chciałbym z nim zagrać, a Noel właśnie zaczął grać na basie –
przedtem był gitarzystą.
Noel
Reading: Dowiedziałem się o przesłuchaniu do The Animals w
jakimś klubie. Włóczyłem się wtedy po Londynie z gitarą i 10-ma
szylingami. Pojechałem tam. Spotkałem Mitch’a i Hendrix’a.
Zagraliśmy parę prób, a tydzień później graliśmy już koncert
w paryskiej Olimpii.
J.H.:
Johnny Halliday spytał, czy chcielibyśmy zagrać z nimi w Olympii.
Zgodziliśmy się, mając za sobą jakieś 4 godziny prób.
Mick
Jones – muzyk: Chas powiedział Johnny’emu Halliday’owi, że
szuka dla zespołu koncertów na rozgrzewkę, gdzieś poza Anglią i
Ameryką. Tak doszło do trasy. Ja grałem na gitarze z Johnny’m
Halliday’em, a Jimi otwierał nasze koncerty. Grał 4, 5 piosenek
na początek show w miasteczkach północnej Francji. Nie wiedzieli,
co o nim sądzić.
Charles
Shaar Murray – biograf: Choć muzycy i słuchacze pokochali
Hendrix’a od razu, biznes muzyczny potrzebował więcej czasu.
Chris
Stamp – Track Records: Chas i Mick wiedzieli, że Kris Lambert
i ja zamierzamy otworzyć własną wytwórnię. Jimi stanowił
katalizator tego procesu.
L:
Mając otwarte pole do działania i widoki na kontrakt płytowy,
Experience nagrali pierwszy singiel, własną wersję „Hey Joe”
Billy’ego Roberts’a.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: To mu dobrze zrobiło.
Wszyscy naciskali, żeby wreszcie coś nagrał.
Studio
Chris
Welch – biograf: Londyńscy krytycy mówili tylko o „Hey
Joe”. Ludzie pamiętali wersję Tim’a Rose’a, w obiegu było
też kilka innych, aż usłyszeliśmy wersję Hendrix’a i
doznaliśmy objawienia – to była rewelacja (Hendrix
is Happening - The Incredible Soul Single, Epitomizing).
Keith
Altham – dziennikarz: Wejście „Hey Joe” na listy na
zostało opłacone, Chas przyznał mi się później. Kiedyś tak się
robiło z początkującymi wykonawcami. Kto nie znalazł się liście,
nie był puszczany przez BBC. Tak więc piosenka „Hey Joe” miała
opłacone chyba 48-me miejsce.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Pamiętam dzień, w którym
dotarła na 6-te miejsce listy przebojów. Jimi piął się w górę.
Chris
Stamp – Track Records: „Hey Joe” była sporym przebojem.
Ludzie go zauważyli. Potem wszedł do studia z Chas’em, mając
wsparcie Kit’a i moje.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Chas mówił mu: „Pisz
własne rzeczy. Lepiej mieć swój materiał.”
J.H.:
Znacie nasz numer „Purple Haze”? Ma chyba tysiące słów.
Opowiada o podróży przez taką krainę, mityczną. Chciałbym pisać
mitologiczne sceny. Są greccy bogowie i mitologia. Można tworzyć
własną, albo pisać fikcję.
Kim
Fowley – producent: Jimi Hendrix był w Anglii moim sąsiadem.
Spytałem go: „Czym się zajmujesz?” „Rock’n’rollowym
science fiction” – tak odpowiedział. Miał wszystkie książki
Ray’a Brandory”ego. Zgromadził więcej książek science fiction
niż ubrań. Stanowiły podstawę jego brzmienia i tekstów.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Jimi mocno siedział w science
fiction. Wyobrażaliśmy sobie, że gitara powinna pojawiać się
niczym jakaś istota w latającym spodku i nagle znikać.
Usiłowaliśmy
namalować dźwiękiem ruchomy obraz.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Choć Roger był inżynierem
elektronikiem, a nie muzykiem, to nadawał na tych samych falach co
Jimi. Słyszał w głowie różne dźwięki.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Zaprojektowałem mu efekt o
nazwie octavia, zdwajający częstotliwość gitary. Użył go po raz
pierwszy w „Purple Haze”, która była drugim singlem. Uważał
mnie za przyjaciela i członka rodziny. Doradzałem mu w kwestiach
technicznych zarówno jako ekspert jak i przyjaciel.
Chris
Stamp – Track Records: Jimi miał w głowie zupełnie inne
dźwięki, jakąś uniwersalną kosmiczną inność. Ale jego
realizatorzy słuchali tego co mówił. Uczyli go jak należy
nagrywać.
Eddie
Kramer – realizator: Byłem pomocnikiem realizatora w Olympic
Studio. Musieliśmy jakoś zdobyć reputację modnego, niezależnego,
rockowego studia, skoro nagle pojawili się Rolling Stones. A po
Stones’ach przyszedł Jimi, potem Traffic, The Small Faces, Led
Zeppelin … Wszyscy.
George
Chkiantz – realizator: Zacząłem pracować w Olympic w grudniu
’66. Po jakimś czasie Eddie został moim asystentem, a wkrótce
potem do studia przyszli Jimi i Chas, żeby dokończyć płytę
„AYE”, którą zaczęli nagrywać na Kingsway, ale przenieśli
się do Olympic.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Nagrywanie albumu zajęło
stosunkowo niewiele sesji. Nie trwało długo, 3 może 4 miesiące.
J.H.:
„AYE” zawiera 3, może 4 rodzaje klimatów. Są ze dwie piosenki
rockowe, jeden blues i kilka odjazdów – chociażby numer tytułowy,
ostatnia piosenka na płycie. Jest to całkowicie wolna forma
wymagająca myślenia. Trzeba przy niej użyć wyobraźni.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Byłem przy tym jak to nagrywał.
Zaskoczył wszystkich. Powiedział: „Musimy to nagrać od tyłu”.
„Jak?” „Przekręć taśmę na drugą stronę.” Niesamowite
jak na to wpadł?
George
Chkiantz – realizator: Jakoś składał te zagrywki puszczone
od tyłu, a nie było to łatwe.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: Znał materiał od tyłu. Grał i
było dobrze. Próbowałem tego z innymi. Czasami fartem się udaje,
a czasem nic z tego nie wychodzi… On miał plan. Kiedy odwracaliśmy
taśmę z powrotem, co najmniej 2/3 było nagrane zgodnie z planem.
To wymaga innego rodzaju mózgu. Ja takiego nie mam. A wy?
(?)
Potrafił się odnaleźć w śladzie puszczonym od tyłu, który
przecież brzmi bardzo dziwnie. Całe metrum się wywraca. Łapał
się w tym, choć inni zdają się na szczęście.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Tworzone przez nas brzmienia,
equalizacja gitary, wszystko to ma dawać poczucie ruchu. To nas
kręciło! Chcieliśmy tworzyć dźwięki, które przenosiłyby ludzi
gdzieś indziej.
George
Chkiantz – realizator: Takie rzeczy jak „Third Stone From The
Sun” czy “Are You Experienced” wyprzedzały wszystko co się
wtedy działo.
J.H.:
Numer „Third Stone From The Sun”
trwa 7 minut. Jest instrumentalny. Jacyś goście przylatują
z innej planety. Trzeci kamień od słońca to Ziemia. Merkury, Wenus
i Ziemia. Przez jakiś czas ją obserwują. Uznają, że
najmądrzejsze na Ziemi są kurczaki (tak wtedy potocznie nazywano
dziewczęta), że poza tym nie ma nic. Ludzie im się nie
podobają, więc na końcu wysadzają wszystko. Wszystkie te dziwne
dźwięki zostały zagrane wyłącznie na gitarze. Do tego bas,
perkusja, zwolnione głosy.
Chris
Stamp – Track Records: Wiedzieliśmy, że to co robił Jimi nie
koniecznie musiało zyskać akceptację jako typowy przebój dnia.
Było to coś zupełnie innego.
B.B.
King: Czuje się w tym rock’n’rolla, czuje się bluesa, czuje
wiele muzycznych stylów. To jak obraz złożony z różnych kolorów.
Trzeba popatrzeć, trzeba je zobaczyć. Muzyki trzeba słuchać. On
miał to wszystko.
A Brilliant Lyricist
P.P.
Arnold – artystka sceniczna: Był nie tylko głęboki muzycznie
i technicznie, ale też duchowo, jako autor tekstów.
Tina
Hendrix – bratanica Jimi’ego: Jego teksty są tak głębokie
i prawdziwe. Ponadczasowe. Każdy, w każdej epoce może
interpretować je po swojemu i znajdzie w nich coś ważnego dla
siebie.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: Posłuchajcie „The Wind Cries
Mary”. Posłuchajcie tekstu. Ludzie zapominają, że był genialnym
autorem i fantastycznie śpiewał. Jak on opowiadał!
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Jimi napisał „The Wind
Cries Mary”, choć odeszłam tylko na jeden dzień. Strasznie się
pokłóciliśmy po tym jak narzekał na moją kuchnię, co mu się
często zdarzało. Wzięłam talerz i rzuciłam nim o podłogę. Od
tego zaczęła się awantura. Jimi wziął miotłę i zamiótł
podłogę przed powrotem Chas’a.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: „Miotła ponuro zamiata skorupy
wczorajszego życia”.
Kathy
Etchingham – dziewczyna Jimi’ego: Śpiewa, że zamiata
skorupy wczorajszego życia, że to koniec. Wybiegłam z mieszkania,
a on pobiegł za mną. Stanęłam przy światłach i zatrzymałam
taksówkę.
J.H.:
Światło zmienia się na szare. To znaczy, że jutro wszystko będzie
mdłe. Kiedy przechodzisz przez ulicę, światło zamiast na zielone,
czy czerwone, zmienia się na szare – w twojej wyobraźni. To
zwykła piosenka o rozstaniu.
Kathy
Etchingham – Jutro światło zmieni się na szare, kroki w
czerwieni, bo miałam wtedy rude włosy i czerwoną sukienkę.
Wszystkie pajacyki są w pudełkach, bo BBC kończyło program o
10:30, czy 11-ej, planszą, na której dziewczynka chowała pajacyka.
Podbój Anglii
L: Z
nastaniem 1967 roku wszystko zdawało się sprzyjać JHE. Być może
dla Jimi’ego były to najszczęśliwsze chwile kariery. Czuł się
zadomowiony w nowym kraju i nowej siedzibie, mieszkaniu należącym
do Ringo Starr’a. Zespół pracował pełna parą. Pierwsza płyta
była na ukończeniu, a trio wyruszyło z nowym repertuarem w trasę
po Wielkiej Brytanii.
Chris
Welch – biograf: Lata 60-te były epoką tras łączonych.
Zespoły nie grały samodzielnych koncertów. Często uczestnicy
trasy zupełnie do siebie nie pasowali. Jimi Hendrix miał grać w
Transberry Park Astoria, dużej londyńskiej sali. Obok niego na
plakacie byli Engelbert Humperdinck, Walker Brothers i Cat Stevens –
fantastycznie, ale nasuwa się pytanie: „Co ci ludzie razem tam
robili?”
Keith
Altham – dziennikarz: Wyobrażacie sobie, jak po Hendrix’ie
występuje Humperdinck? Siedzieliśmy w garderobie i Chas rzucił
pytanie: „Jak możemy przyciągnąć uwagę? Zrobić sobie
reklamę?”. Tego wieczoru przychodzili dziennikarze. Powiedziałem:
‘Nie możecie rozbijać sprzętu, bo to robią The Who’. A Jimi
na to: „Może mógłbym rozwalić słonia?”. Powiedziałem:
‘Szkoda, że nie da się podpalić gitary’. Wiedziałem, że taka
gitara by się nie zajęła. Zapadła cisza. Chas spojrzał na
Gerry’ego Stickells’a i powiedział: „Skocz po benzynę do
zapalniczek”.
Chris
Welch –biograf: Zespól Experience wszedł na scenę i wywołał
sensację. Byli naprawdę ekscytujący, tak nowocześni (nowatorscy),
z niesamowitym ogniem – dosłownie, bo nagle w środku solówki
Jimi nagle potarł zapałkę i podpalił gitarę.
Keith
Altham – dziennikarz: I nagle... Uniósł gitarę nad głową i
zaczął nią kręcić młynka. Ochroniarz nie był zachwycony z
powodu zagrożenia pożarowego.
Chris
Welch –biograf: Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, a facet,
chyba kierownik sali, wbiegł wściekły na scenę uzbrojony w
gaśnicę.
Keith
Altham – dziennikarz: Później (Jimi) twierdził, że próbował
ją ugasić.
Chris
Welch –biograf: Wtedy Jimi podpalił gitarę po raz pierwszy.
Wywołało to wiele hałasu. Na szczęście sala się nie zapaliła.
Gerry
Stickells -menadżer: Walker Brothers byli źli, bo prasa skupiła
się głównie na tamtym zdarzeniu. To był koniec zabawy.
L:
Sceniczne ekscesy trafiały na pierwsze strony gazet, tworząc
wizerunek odległy od prawdziwej natury Jimi’ego. Wizerunek, przed
którym trudno było uciec.
Jimi
Gered
Mankowitz – fotograf: Nie ma wątpliwości, że było ich
dwóch: Jimi i Hendrix. Hendrix był szalonym, teatralnym, barwnym,
agresywnym wykonawcą, a Jimi cichym, skromnym, łagodnym,
delikatnym, pogodnym człowiekiem.
Keith
Altham – dziennikarz: Jimi miał
schizoidalną osobowość!!! Z powodu
narkotyków i własnej natury.
JH:
Nie potrafię się wyrazić w rozmowie. Nie umiem tłumaczyć,
dlaczego to, czy tamto. Na scenie to całkiem inny świat.
Taharqa
Aleem – przyjaciel: W bardzo młodym wieku
zrozumiał, że trzeba się poświęcać, że trzeba być uczniem,
apostołem muzyki.
Paul
Caruso – przyjaciel: Cały czas śnił na jawie.
Wybiegał myślą w przód, w przyszłość, do tego stopnia, że
rozmawiając z tobą nie rozumiał, o co ci chodzi. U nikogo innego
(!!!) nie widziałem takiego zaburzenia koncentracji.
P.P.
Arnold – artystka sceniczna: Jimi znacznie wyprzedzał
swój czas. Jako afroamerykański muzyk, czy po prostu
afroamerykański młody człowiek, był.... (tu odgłos odlatującej
rakiety).
Lonnie
Youngblood – muzyk: Nie myślało się o Jimi’m jako o
murzynie. Był czarny, ale nie chodziło o kolor skóry, tylko chyba
o tę cholerna gitarę.
Andy
Jones – reżyser dźwięku: Przekroczył wszystkie granice. Był
cudownie nowatorskim, poświęcającym się w pełni, bez względu na
koszty, kompletnie odjechanym facetem, który żył w innym świecie.
Ja nigdy tam nie byłem i chyba nikt inny również nie.
L: Po
brytyjskiej premierze AYE, w maju ’67, po udanych trasach w Anglii
i Europie, zespół skierował wzrok ku Ameryce.
Monterey
JH:
Zagramy w Stanach, chyba 10-go, czy 12-go czerwca, na festiwalu w
Monterey.
Keith
Altham – dziennikarz: Monterey to pierwszy wielki festiwal
popowy. Trwał 3 dni. Nikt wcześniej nigdy czegoś takiego nie
zrobił. Ściągnęli Ottis’a Redding’a, Janis Joplin, był Paul
Simon, Simon and Garfunkel, Mamas and Pappas, Neil Young, Bufflo
Springfield – w składzie ze Steve’m Stills’em.
Bob Weir
– Grateful Dead: Było to pierwsze zgromadzenie wszystkich
wielkich nazwisk rocka i pokrewnych gatunków. Ludzie z Anglii,
Nowego Jorku, Los Angeles, San Francisco, po prostu zewsząd.
Mogliśmy się zebrać, poznać i pograć razem.
Chris
Stamp – Track Records: Jako muzyk, człowiek był we wspólnocie
ze wszystkimi grającymi – z każdym wielkim producentem, muzykiem.
Należał do rodziny, czy plemienia.
Bruce
Fleming – fotograf: To było fantastyczne... Chyba doszło do
kłótni między Jimi’m i The Who.
Keith
Altham: Byłem za kulisami, kiedy pokłócił się z Pete’m
Townsend’em o to, kto ma zagrać pierwszy. Townsend nie chciał
wychodzić po Hendrix’ie, Hendrix po Townsend’zie.
Chris
Stamp – Track Records: W tamtym okresie Pete rzadko rozbijał
gitary, ale zamierzał to zrobić w Monterey, ponieważ było to ich
wielkie wejście w Ameryce i postanowił to zrobić; więc sytuacja
wyglądała tak: The Who robią swoje, a Jimi ma wejść po nich –
jest przerażony, bo jak miał się trzymać tego, co zaplanowali z
Chas’em? To była główna rozterka.
L:
Kiedy The Experience weszli na scenę festiwalu w Monterey w czerwcu
’67, Jimi był w swojej ojczyźnie nie znany. Schodząc ze sceny
był już legendą.
Buddy
Miles: Byłem na scenie. Co za energia! Ludzie nie wierzyli
własnym oczom. Mówię wam, wszyscy totalnie odlecieli.
Bob Weir
– Grateful Dead: Staliśmy jak zahipnotyzowani. Chyba nikt inny
nie potrafiłby wycisnąć z tria tak potwornego czadu. Po prostu
nikt.
Bruce
Fleming – fotograf: Był tak żywiołowy! Co za siła! Co za
energia! Robiąc zdjęcia w Monterey, kilka razy spojrzałem na
publiczność (pokazuje: stali z rozwartymi ustami). Nie wiedzieli,
co ich trafiło.
Bob Weir
– Grateful Dead: Widziałem z odległości 2 metrów jak
podpalił gitarę! Nie mogłem uwierzyć, bo wiedziałem, że to
cenny instrument.
L:
Jeśli jakikolwiek akt sceniczny urósł do rangi symbolu surowej
energii rocka, było to poświęcenie gitary przez Jimi'go Hendrix'a
w Monterey. Wydarzenie to stało się jednym z najsłynniejszych w
historii muzyki.
USA
Ernie
Isley: Wkrótce po festiwalu w Monterey, ukazała się
amerykańska edycja płyty „AYE”.
Roger
Mayer – techniczny Jimi’ego: Mieliśmy umowę z Reprise
Records, w której większość udziałów miał Frank Sinatra. Jimi
był chyba pierwszym czarnym artystą, z którym podpisał kontrakt.
Dziwne, nie? Jimi stworzył mu markę.
Charles
Shaar Murray – biograf: Mike Jeffery załatwił mu koncerty z
zespołem The Monkees.
Dave
Mason – muzyk: Dziwna trasa. Hendrix i The
Monkees.
Lesley
West – muzyk (The Monkees): Jestem pewien, że wszyscy ci
rodzice, którzy przyprowadzali swoje dzieci na The Monkees, na widok
Hendrix’a wołali: „Chwileczkę!”. Chyba nie można było
gorzej dopasować kapel. Jimi Hendrix i The
Monkees. Ludzie wpadali w szał. Dzieciaki domagały się The
Monkees, jakby byli The Beatles. Straszne. To było kompletnie chore.
Najpierw stadion wypełniały jego dźwięki, a potem „la la la”.
?:
Średnia wieku fana The Monkees wynosiła 9 lat, więc
przychodzili z rodzicami. Dzieciom się podobało, lecz rodzice byli
oburzeni i uważali, że nie powinniśmy grać.
Charles
Shaar Murray – biograf: Szybko zrezygnowano z tego
bezsensownego układu.
L(?):
Hendrix stał się szybko jednym z najlepiej opłacanych wykonawców
w kraju.
JH:
Proponowano nam średnio około 300 koncertów. Zagraliśmy w
Fillmore, ale i w różnych małych salach. W Waszyngtonie, a potem w
Cafe A Go Go w Village w Nowym Jorku, Central Parku, w Michigan.
Bracia
Aleem: Kiedy Jimi wrócił, nie wiedząc o tym, patrzyliśmy na
gwiazdę rocka.
Pojawił się
gość ubrany w królewskie szaty, wyglądający trochę dziwnie, ale
cieszyliśmy się mogąc spacerować po Harlemie z gwiazdą rocka.
Mieliśmy swoją pierwszą gwiazdę.
L:
Zanim przeminęło Lato Miłości, rock’n’roll ukoronował nowego
księcia. Dla Jimi’ego Hendrix’a gwiazdorstwo było nową
rzeczywistością – światem nie znającym reguł, ani granic,
obracającym się w tempie, które nawet Jimi wytrzymywał z trudem.
Odtąd nie można już było zwolnić, ani spojrzeć wstecz.
Komentarze
Prześlij komentarz