Paradoks: Covery rodem z Saville Theatre

"Z całym szacunkiem, ale Jimi zmienił brzmienie rocka znacznie bardziej niż The Beatles."
                                                                          Pete Towshend (Jas Obrecht "Stone Free")

"Zagranie własnej wersji takiego utworu, jakim był "Stg. Pepper's..."  - w trzy dni po wydaniu płyty, z Beatles'ami na widowni - było najodważniejszym posunięciem w karierze Jimi'ego"
                                                                           Charles R. Cross "Pokój pełen luster..."

Być może brzmi to paradoksalnie, ale grając 4 czerwca 1967 roku "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band" Hendrix nie złożył hołdu The Beatles, lecz oficjalnie przyjął hołd złożony jemu przez The Beatles.

Czy rzeczywiście tak było ? Czy Hendrix grał "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band", czy może raczej "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band (Reprise)" ? Dlaczego włączył do swojego repertuaru kolejne covery, chociaż miał już materiał muzyczny własnego autorstwa ?

Za najważniejsze koncerty w pierwszym "londyńskim" okresie uważa się te, które Jimi Hendrix zagrał w Saville Theatre prowadzonym przez Brian'a Epstein'a i będącym jego własnością, stąd poniekąd mogącym pretendować do miana "świątyni Beatles'ów" - Beatles w Theatre regularnie bywali i byli tam "u siebie".

Charles R. Cross: "The Experience zakończył styczeń dwoma występami z The Who w słynnym Saville Theatre. Widzieli te występy Lennon, McCartney, George Harrison i członkowie Cream. Pod koniec jednego z nich Jack Bruce wyszedł z sali, poszedł do domu i zainspirowany Jimi'm napisał riff Sunshine Of Yor Love".
Londyńska bitwa dwóch czołowych zespołów "ze stajni" Track Records była przedsmakiem tego, co miało zdarzyć się w Monterey.
Pete Townshend – "Kit Lambert, nasz menedżer, przypisał Jimi'go Hendrix'a do nas i zlecił mu, żeby grał przed nami (śmiech). Nie mogłem w to uwierzyć! Myślałem: ‘Jezu, co to będzie?’ A on wyszedł i zagrał. Poprzewracał moje wzmacniacze. Prawie spalił gitarę. Właściwie ją rozwalił. Włączył feedback i jednocześnie grał w ten swój niepowtarzalny sposób. A ja wyszedłem po nim, stałem i brzdąkałem".

Rzeczywiście: 29 stycznia 1967 roku Hendrix zmiażdżył konkurencję - nie tylko tę na scenie, ale również gitarzystów siedzących na widowni. Zgoła inaczej zareagowało obserwujących koncert dwóch basistów: Jack Bruce z Cream i Paul McCartney z The Beatles. O ile gitarzystom chwilowo odechciało się grania, to basistom wprost przeciwnie !

Co prawda zdarzyło się Bruce'owi zaprzeczać jakoby to było prawdą, ale skonstruowanie riffu "Sunshine Of Your Love" pod wrażeniem Hendrix'a powszechnie przyjętą opinią, potwierdzoną przez Clapton'a: "Dokładnie, to była dedykacja dla Jimi'ego" (przytaczają ją np. J. Black "Eyewitness Hendrix"; T. Brown "Jimi Hendrix. A Visual Documentary...").

Inaczej ma się sprawa z McCartney'em. Nikt nie odważył się twierdzić (jakkolwiek oni sami wcale tego nie ukrywali, szczególnie McCartney), że również największe wówczas gwiazdy uległy czarowi Hendrix'a i jego muzyki, chociaż...
Zoot Money: "Wszyscy go słuchali, żeby z niego zżynać ! Wiem, że Lennon podrabiał jego gitarowe brzmienia. Słychać to na płytach. Można wyznaczyć taką granicę: od momentu kiedy Jimi zjawił się w Londynie. Weźcie pierwsze nagranie The Beatles - usłyszycie to brzmienie".
Zoot Money miał rację dosłownie: pierwszym nagraniem jakie otwierało pierwszy od czasu przybycia Hendrix'a do Londynu LP The Beatles był tytułowy "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band".
Utwór nagrany został 1 lutego 1967 roku, czyli dwa dni po koncercie w Saville Theatre. Jeśli wsłuchamy się w pulsujący rytmiczny podkład, łatwo odnajdziemy charakterystyczny hendrixowski akord z "Foxy Lady". Posłuchajmy także gitary solowej, brzmiącej (choć nieśmiało w zestawieniu z Jimi'm) wcale nie po beatlesowsku. Jeszcze więcej takiej gitary zawiera przedostatni na Side B (12 w wersji CD) trwający 1 min 20 sek. i zagrany szybciej  "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band (Reprise)" dograny 1 kwietnia 1967 roku (na rynku był już "Purple Haze").

Zdarzenie miało miejsce na koncercie zagranym 4 czerwca 1967 roku (ostatnim w Anglii przed wylotem do Monterey). Trzy dni wcześniej, 1 czerwca, ukazał się na rynku nowy, wyczekiwany i ósmy z kolei album supergrupy "The Beatles" zatytułowany "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band".


Jimi niespodziewanie dla wszystkich (podobno także dla Mitch'a i Noel'a) otworzył swój występ tytułową piosenką z albumu The Beatles. Dużo się o tym mówi: że był to szok, że "trzeba było mieć balls", żeby porwać się na najnowsze osiągnięcie Beatles i zagrać je właśnie wtedy i w ich obecności, że to był hołd itd.

Jimi był groove (obecnie: cool), wyluzowanym, pełnym humoru, wesołym "cat" (jak wtedy nazywano młodych chłopaków polujących na dziewczęta "chickens" - "... on the whole Earth... there's nothing else here to offert."), mającym swobodny stosunek do życia. Na początku czerwca 1967 roku nie był jeszcze "dzieckiem Voodoo", ale nie był też już tym wycofanym, niepewnym siebie "czarnym" chłopakiem, który nie patrzył ludziom w oczy i bał się otworzyć usta nie tylko w świecie białych.
Od kilku miesięcy święcił tryumfy w środowisku muzycznej elity Londynu, zbierał dowody uznania i odnosił sukcesy na listach przebojów. Decyzja o zagraniu utworu z najnowszej płyty The Beatles nie była poprzedzona dogłębną analizą intelektualną - tak jak zresztą całe życie Jimi'ego - to było intuicyjne i na zasadzie: "chodźcie, zrobimy im numer".
Londyńscy muzycy, w tym Jack Bruce i The Beatles (a także Hendrix: "Słucham teraz bardzo wielu angielskich muzyków..."), reagowali na to, co działo się na lokalnej scenie.
Jack Bruce i Paul McCartney tuż po koncercie 29 stycznia, zainspirowani Hendrix'em poczuli potrzebę stworzenia "czegoś w tym stylu" - z całą pewnością obaj, mniej czy bardziej świadomie, stworzyli utwory będące hołdem, lub dedykacją - jak to określił Clapton - dla Jimi'ego.

Skomponowane "pod Hendrix'a" utwory "Sunshine Of Your Love" i "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band" wraz z "Stg. Pepper's Lonely Hearts Club Band (Reprise)" były dla Jimi'ego "swojskie" i łatwo "rozpoznawalne". Z łatwością je zaadaptował i włączył do swojego repertuaru jako grzecznościowe podziękowanie, formę rewanżu, za wyraz uznania ze strony tak znaczących w świecie muzyki wykonawców jak The Beatles i Cream.
Jeśli chodzi "Stg. Pepper's..." nie zachowało się pierwsze wykonanie z Saville. Trzy najbliższe wydarzeniu wersje zagrane i nagrane we wrześniu w Szwecji bliższe są podstawowej wersji, ale już te z grudnia 1967 ("Christmas On Earth...") oraz z lutego 1968, to zdecydowanie "Stg. Pepper's ... (Reprise)", podobnie zresztą jak ostatnie wykonanie na Isle Of Wight.
Co do "Sunshine..." - Hendrix wykorzystywał tylko główny riff skomponowany przez Bruc'e jako temat wyjściowy i bazę dla improwizacji. Najsłynniejsze wykonanie to niespodziewane i niezaplanowane (przypominające sytuację z 4 czerwca w Saville - "chodźcie, zrobimy im numer") przejście z "Hey Joe" w nadawanym na żywo telewizyjnym "A Happening For Lulu".
Z Jack'em Bruce'm Jimi jammował (oczywiście z włączeniem "Sunshine..") w październiku 1968 roku w TTG Studios w Hollywood; w składzie także: Buddy Miles (dr) i Jim McCarty (gtr).

Jam został nagrany - kliknij na obrazek, żeby zobaczyć więcej.


Komentarze

Popularne posty